Nie samym słowem lektura żyje
Najprostszy schemat działania podczas „przerabiania” lektury to: przeczytać, omówić, zapisać. Słowo czytane, słowo mówione, słowo pisane. Z perspektywy ucznia: nuda, nuda, nuda.
Na hasło: „Za miesiąc będziemy omawiać kolejną lekturę” gdzieś z głębi sali przeważnie słychać jęki zawodu i protestu. Podczas podawania przeze mnie przybliżonego terminu rozpoczęcia pracy z książką „Tajemniczy ogród” entuzjazmu wśród uczniów klasy IV nie zauważyłam. Wiadomo jednak, iż chcąc omawiać lekturę, pierwszego etapu (przeczytać) nie unikniemy. Jednak później możemy pozwolić sobie na nieco inne – niż tradycyjne – działania.
Tym razem jedną z form sprawdzenia znajomości treści powieści Frances Hodgson Burnett była gra. Dzień wcześniej kilkoro uczniów pomogło mi przygotować pytania dotyczące lektury. Kolejnego dnia z podłogi uczyniliśmy planszę naszej rozgrywki. Pomiędzy ławkami rozłożyliśmy dwadzieścia cztery pola, po których poruszać mieli się uczniowie, bo to oni podczas tej zabawy byli pionkami. Dzieci rywalizowały w grupach, odpowiadając na pytania z trzech kategorii (ogród, osoby, dom). Było głośno i wesoło, zwłaszcza gdy cała grupa musiała stanąć i utrzymać się na jednym polu, a nie zawsze się to udawało. Zwycięska drużyna do mety dotarła równo z dzwonkiem na przerwę. Uczniowie nawet nie zorientowali się, że lekcja już dobiegła końca.
Kolejną aktywnością, jaką zaproponowałam czwartoklasistom, było „zamknięcie” fragmentu lektury w słoiku. Dzieci przyniosły plastelinę, brokat, kolorowe ozdoby, korę, gałązki i przystąpiły do pracy. Pod koniec zajęć mogliśmy podziwiać połyskujące, migocące, rozkwitające czerwonymi różami tajemnicze miniogrody. Po takiej lekcji z pewnością w pamięci uczniów pozostaną wiadomości na temat zmian, zachodzących w ogrodzie za sprawą głównych bohaterów.
Najlepsze zostawiłam na koniec. Jako podsumowanie cyklu lekcji, a tym samym wiedzy zdobytej podczas omawiania lektury, zorganizowałam Escape Room. Już od rana dzieci mogły zapoznawać się z zasadami gry, które umieściłam na drzwiach prowadzących, dzisiaj nie do ich sali, a do tajemniczego ogrodu. Dzwonek na lekcję był jednocześnie sygnałem rozpoczynającym zabawę. I zaczęło się dziać! Uczniowie mieli 45 minut na zdobycie klucza i opuszczenie pomieszczenia. Przeszukiwali szafy, odnajdywali wskazówki przyklejone pod ławkami, schowane w książkach, przypięte do tablic. Szukając rozwiązań korzystali ze słowników, laptopa oraz tablicy multimedialnej. Wykonując zadania musieli bazować na swojej wiedzy na temat lektury i liczyć wyłącznie na współpracę. Podczas gdy jedni szukali pominiętych wskazówek, inni już starali się wykonać zadania. Entuzjazm przeplatał się z konsternacją. Zwłaszcza, gdy przekonali się, że ja jestem wyłącznie obserwatorem i nie uzyskają ode mnie żadnej pomocy. Panował chaos i hałas. Słychać było śmiech oraz wypowiadane ze zdenerwowaniem: „Szybciej!”, „Nie zdążymy!”. Okazało się, że zdążyli. Po czterdziestu minutach uczniowie wspólnymi siłami wykonali wszystkie zadania i odkryli miejsce, w którym przechowywany był klucz umożliwiający opuszczenie sali.
Pojęcie „gra” chyba wszystkim kojarzy się z rozrywką, z miłym spędzaniem czasu, a nie z nauką. Należy jednak pamiętać, że przemyślane zabawy i inne aktywizujące zajęcia to też jest nauka, a staje się ona o wiele ciekawsza i przyjemniejsza. Radość pojawiająca się na twarzach dzieci w momencie, gdy słyszą, że dzisiaj nie notujemy, a lekturę zamiast w ławkach, omawiamy w ruchu, podczas aktywnego działania, jest bezcenna. Mam nadzieję, że uczniowie mając w pespektywie taką analizę kolejnej lektury z większym entuzjazmem przystąpią do nieuniknionego jej przeczytania.